"Zawsze byliśmy bardzo ambitni w tym, co robimy"
Winnica Enosfera okazała się rewelacją pierwszej edycji WINOPL. Postanowiliśmy sprawdzić, co przyczyniło się do sukcesu rodziny Węgrzynów.
Konkursowa sensacja
Niewiniarski region Polski. Rodzina bez winiarskich tradycji. A jednak to wielkopolska winnica Enosfera okazała się największą niespodzianką i rewelacją konkursu WINOPL organizowanego przez Grupę MTP. Czerwone Wytrawne oraz Rose – te dwa winna zgarnęły złote medale oraz tytuły Championa, co jest najwyższym konkursowym wyróżnieniem. - To wino wyszło rzeczywiście bardzo dobrze – przyznaje Maria Węgrzyn z Winnicy Enosfera. - Przede wszystkim robimy tak jak jest w książce. Jako, że nie mieliśmy żadnej wiedzy na ten temat, to zaczęliśmy działać w ten sposób – dodaje Jarosław Węgrzyn, syn pani Marii, który odpowiada za winifikację i produkcję wina.
Winnica Enosfera, położona w Kwilczu, w Krainie 100 Jezior, jest projektem rodzinnym. W winiarskie przedsięwzięcie zaangażowani są ojciec, matka, syn oraz córka, która razem z mężem rozpoczęła studia enologiczne na Uniwersytecie Przyrodniczym w Zielonej Górze. Wbrew pozorom produkcja wina nie jest jednak głównym zajęciem rodziny Węgrzynów. Czesław oraz Jarosław Węgrzynowie, ojciec z synem, prowadzą Prywatną Lecznicę dla Zwierząt. Pogodzenie tych dwóch profesji bywa wymagającym zadaniem, choć praca z winem może być znakomitą odskocznią od codziennej pracy. - Nie jest łatwo, ale my zawsze byliśmy bardzo ambitni w tym, co robimy. Jeżeli po takim hardcorze w lecznicy człowiek idzie na winnice pooddycha świeżym powietrzem to jest to praca fizyczna, która pozwala się odstresować – zaznacza Jarosław Węgrzyn.
Lekcje u polskiego Dionizosa
Ich początki przygody z winem sięgają 2015 roku. To właśnie wtedy zrodził się pomysł, aby pole, zlokalizowane na południowym stoku, na najwyższym szczycie w gminie wykorzystać pod uprawę winorośli. Wcześniej można było tam znaleźć brzoskwinie oraz porzeczki. Aby mogły wyrosnąć tam winogrona, teren wymagał przygotowań. - Pobraliśmy glebę do analizy, zbadaliśmy. Okazało się, że trzeba zrobić pewne korekty glebowe, ale mikroklimat jest bardzo podobny do zielonogórskiego i nadaje się pod uprawę – podkreśla J. Węgrzyn. – Grunt musi mieć odpowiednie pH, mikroelementy, makroelementy poprzez nawożenie obornikiem, sianie pewnych roślin – wymienia z kolei M. Węgrzyn.
Bodźcem do rozpoczęcia produkcji wina było pojawienie się dwóch przydomowych winniczek, zlokalizowanych w sąsiedztwie, które sprawiły, że pojawiła się myśl o założeniu własnej winnicy. Nie obyło się również bez konsultacji. - Nawiązaliśmy kontakt z panem z Romanem Gradem z Zielonej Góry, który ma winnicę Julia i jest prezesem Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarskiego. Zobaczył teren i stwierdził, że się nadaje – mówi J. Wegrzyn.
Gdy wizja lokalna przebiegła pomyślnie, a gleba była gotowa na przyjęcie winorośli, postanowiono zasadzić kilka krzaczków. Pierwotnie, ponieważ ostatecznie stanęło na 2 tysiącach sztuk na powierzchni pół hektara. Kolejną przeszkodą na drodze do stworzenia własnego wina okazał się sam proces produkcji. Tym razem zwrócono się o pomoc do Romana Myśliwca – winiarza z Jasła z ponad 30-letnim stażem, który prowadzi Podkarpacką Akademię Wina. Pan Roman, zwany polskim Dionizosem, wprowadził rodzinę Węgrzynów w tajniki produkcji wina. Aby pobierać lekcje konieczne było pokonanie aż 640 km. - Dwie osoby z naszej ekipy jeździły do Jasła przez cały rok, co dwa tygodnie, żeby się uczyć. Jest to naprawdę świetna szkoła – wspomina Maria Węgrzyn.
Trudy prowadzenia winnicy
Zdobyta wiedza zaczęła być wykorzystywana w praktyce. Zaczęło się od wspomnianej połowy hektara. W zeszłym roku zakończono sadzenie pierwszego dużego etapu. Obecnie Winnica Enosfera zajmuje obszar dwóch hektarów. Jak przyznaje Maria Węgrzyn pracy jest co niemiara: - To jest taka manufaktura, wszystko ręcznie się robi. Do niektórych robót brakuje maszyn. Wszystko robimy sami. Nie będziemy na razie powiększać areału. Gdybyśmy chcieli powiększyć musielibyśmy zbudować winiarnię. Mamy taki niespełna trzydziestometrowy garaż, ale to jest za mało. Musimy najpierw zbudować większą winiarnię, żeby móc spokojnie obrabiać to wino.
Na winnicy na stałe pracują dwie osoby. W bardziej intensywnych okresach, na przykład w trakcie przycinania, rąk do pracy zaczyna jednak brakować i każda pomoc okazuje się być bezcenna. - Wtedy cała rodzina idzie i nas jest wtedy sześcioro. Chętnie też przyjaciele pomagają, także ta robota idzie – przyznaje Maria Węgrzyn.
Pierwsze lata to także zdobywanie bezcennego doświadczenia, które niekiedy okupione jest błędami. A ponieważ w Enosferze wychodzą z założenia, że wino ma być doskonałe i nie należy go poprawiać, nawet gdy jest taka możliwość, to czasami trzeba ponieść dotkliwe konsekwencje błędnych decyzji. - Czasami winiarz musi zaryzykować – przyznaje J. Węgrzyn. - Jak nie zaryzykuje, to albo ma niedojrzałość fenologiczną, albo jakieś niedojrzałe owoce. Wtedy to się odbija na kwasowości i różnych parametrach. Ja generalnie też lubię zaryzykować. Raz zaryzykowałem i musiałem wylać 500 litrów wina, ale człowiek uczy się na błędach – dodaje.
Ciężka praca przynosi owoce
Tym większy podziw budzi wynik, jaki udało się osiągnąć winnicy podczas konkursu WINOPL. Okazuje się, że wszelkie niedogodności można pokonać zaangażowaniem, determinacją, ambicją i wielkim sercem do pracy. - Staramy się robić wszystko bardzo precyzyjnie. Badamy te owoce. Robiliśmy też zielony zbiór, czyli ścinaliśmy nadmiar gron, żeby nie odciążać krzaka, żeby były lepsze parametrowo, dlatego tego Caberneta tak niewiele wyszło. Parametry były świetne. Wszystko fajnie się zgrało – podkreśla Jarosław Węgrzyn, który jest przekonany, że pozostałe wina również stać na świetne wyniki. - Teraz będziemy butelkować też Rondo i uważam, że wcale nie jest gorsze od Caberneta. Rondo na pewno w tym roku na jakiś konkurs pojedzie. Te wina są bardzo dobre i mają bardzo wysokie oceny. Wszystkie ocierają się o punktację medalową. Tak naprawdę można powiedzieć, że nie mamy kiepskiego wina. Są różne smaki są różne aromaty. Co kto lubi, każdy coś znajdzie dla siebie. To nas cieszy – dodaje.
Winnica nie zamierza spoczywać na laurach i zamierza udoskonalać swoje trunki. Nowe metody maceracji, nowe technologie. Bez wątpienia kolejne roczniki zapowiadają się niezwykle interesująco. - Mam pewne plany i fantazje na ten temat. Wiadomo to nie będą duże ilości, to będą testy. Jeśli się nie sprzeda, to my wypijemy (śmiech) – mówi J. Węgrzyn. - Chcemy robić też wina musujące. Może zrobimy jakiegoś szampana, może zrobimy z innymi sposobami maceracji – wymienia nasz rozmówca.
Innym jest elementem winiarskiej strategii jest postawienie na wina jednoodmianowe, które mają pozwolić polskiemu konsumentowi oswoić się z pewnymi smakami. - Panuje w Polsce taki trend, że winiarz ma robić wina jednoodmianowe. I takim winiarzem też ja jestem. Na Zachodzie robią kupaże, czyli mieszają różne rodzaje. Ja wiem, że mógłbym wymieszać i zrobić coś naprawdę ekstra, ale jednak mam ambicję, żeby robić doskonałe wina jednoodmianowe z tego względu, ze winiarstwo w Polsce się rozwija. Ludzie poznają szczepy. U nas głównie sadzi się głównie szczepy hybrydowe. I ten enoturysta, który wchodzi w ten świat win on chce poznać smak jednej odmiany np. Hibernala, albo Rieslinga. Jeśli to będą kupaże, to nie będzie w stanie tego porównać. Dzięki jednej odmianie będzie mógł sobie wyrobić zdanie – przekonuje J. Węgrzyn.
Pojawienie się winnicy i to winnicy zbierającej wyróżnienia podczas konkursów jest bez wątpienia kolejną interesującą atrakcją nie tylko Pojezierza Międzychodzko-Sierakowskiego, ale i całej Wielkopolski. Z myślą o rozwoju regionu i ściągnięciu turystów, w Winnicy Enosfera kiełkują pierwsze pomysły związane z ofertą enoturytyczną. Ta forma rekreacji cieszy się w ostatnim czasie ogromną popularnością. Nie inaczej jest w Kwilczu, gdzie coraz częściej pojawiają się osoby chcące zobaczyć proces produkcji wina od środka. - Chcemy wybudować skromną przetwórnię i miejsce spotkań dla turystów, żeby można ich poczęstować winem. Postaramy się w tym roku złożyć jakąś małą ofertę – zapowiada M. Węgrzyn. - Nasza oferta win będzie rosła, jakość nie będzie spadała, bo taki jest plan. Chcielibyśmy żeby ludzie widzieli całą produkcję – dodaje J. Węgrzyn.